Wtorek, 11 listopada 2025 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Dlaczego Pogoń nie została mistrzem Polski?

Data publikacji: 28 kwietnia 2019 r. 13:35
Ostatnia aktualizacja: 28 kwietnia 2019 r. 21:02
Piłka nożna. Dlaczego Pogoń nie została mistrzem Polski?
 

Równo 35 lat temu, 28 kwietnia 1984 roku Pogoń rozgrywała ligowy mecz z Legią Warszawa, który być może zaważył o straconym tytule mistrza Polski. Portowcy do spotkania z Legią przystępowali z pozycji wicelidera tabeli ze stratą zaledwie jednego punktu do prowadzącego w tabeli Widzewa Łódź w składzie między innymi z Włodzimierzem Smolarkiem, Dariuszem Dziekanowskim, Romanem Wójcickim, czy Józefem Młynarczykiem.

Widzew był nie tylko jednym z najmocniejszych polskich klubów, ale też cenionym w Europie. Rok wcześniej dotarł do półfinału Pucharu Europy eliminując po drodze słynny Liverpool, ale zapłacił za to utratą mistrzowskiego tytułu na rzecz Lecha Poznań i chciał go w kolejnym sezonie za wszelką cenę odzyskać. Niespodziewanie do walki o mistrzowską koronę włączyła się Pogoń i przez długi czas liczyła się w tej walce bardzo mocno.

Przed 28 kwietnia Pogoń miała jeden punkt przewagi nad broniącym tytułu Lechem Poznań w składzie z Mirosławem Okońskim, Mariuszem Niewiadomskim, Krzysztofem Pawlakiem, czy Jarosławem Araszkiewiczem. 28 kwietnia rozgrywano 22 serię spotkań, do zakończenia rozgrywek pozostały jeszcze niespełna dwa miesiące, ale nie ma żadnych wątpliwości, że mecz z Legią był niezwykle prestiżowy, kryjący za sobą wiele wątków pozasportowych.

Trenerem Legii był Jerzy Kopa, który w latach 1979-82 prowadził Pogoń, dwa razy awansował ze szczecińskim zespołem do finału Pucharu Polski, wprowadził portowców do ekstraklasy i wywalczył w roku 1981 mistrzostwo jesieni. W roku 1982 otrzymał ofertę przenosin od samego Kazimierza Górskiego, który namaścił niespełna 40-letniego wówczas szkoleniowca.

Kopa, Turowski, Biernat

Kopa w Legii sukcesów nie osiągał, a chciał to zrobić przy współudziale wypromowanych przez siebie w Pogoni: Janusza Turowskiego i Jarosława Biernata. Ten pierwszy trafił do Legii razem z Kopą latem 1982 roku, ten drugi rok później.

Kwietniowy mecz Pogoni z Legią w Szczecinie był pierwszym, kiedy Turowski z Biernatem zaprezentowali się szczecińskiej widowni, ale w barwach warszawskiego klubu. Ten fakt wyraźnie sparaliżował Biernata, który rozegrał słabe spotkanie, został ściągnięty z boiska w 52 minucie meczu przy stanie 0:0. Również Turowski nie pozostawił po sobie dobrego wrażenia.

Być może obaj myślami byli już w zupełnie innym miejscu. Tego samego dnia ślub brał czołowy zawodnik Pogoni, zaledwie 21-letni Kazimierz Sokołowski i z tego powodu w prestiżowym i być może decydującym o mistrzostwie Polski meczu nie wystąpił. Cała trójka piłkarzy, to byli dobrzy przyjaciele i cała trójka w sobotni wieczór 28 kwietnia spotkała się na uroczystości weselnej Kazimierza Sokołowskiego.

To była bardzo zaskakująca sytuacja, że piłkarz zaplanował swój ślub w samym środku rozgrywek piłkarskich, które dla jego drużyny były z uwagi na pozycję w tabeli wyjątkowe. Trzeba pamiętać, że w roku 1984 olimpijska reprezentacja Polski miała bardzo duże szanse awansu na turniej olimpijski do Los Angeles, a trzon tej reprezentacji tworzyli piłkarze Pogoni (Szczech, Sokołowski, Ostrowski, Kensy, Leśniak).

Brakowało terminów

W efekcie nasz zespół przegrał eliminacje z NRD, ale na turniej i tak nie pojechał żaden z tych zespołów z uwagi na bojkot Igrzysk Olimpijskich przez kraje socjalistyczne. Kazimierz Sokołowski w momencie zaplanowania ślubu tego wiedzieć nie mógł. Był ważną postacią w reprezentacji olimpijskiej i być może uznał, że po zakończeniu sezonu nie będzie miał już okazji do odpowiedniego terminu na zawarcie związku małżeńskiego.

Faktem było jednak, że Pogoń przed meczem z Legią została mocno osłabiona. W drużynie przeciwnej, która wcieliła do wojska dwóch najlepszych piłkarzy Pogoni, byli jeszcze brązowi medaliści mistrzostw świata: Jacek Kazimierski, Stefan Majewski i Andrzej Buncol, natomiast w Pogoni przeciwko Legii wystąpili reprezentanci Polski juniorów: Mariusz Kuras i Jacek Duchowski.

Pogoń przegrała mecz z Legią 0:2 po serii dziesięciu z rzędu zwycięskich meczach na własnym boisku. Pogoń w sezonie 1983/84 w dziesięciu pierwszych meczach przed własną publicznością straciła zaledwie dwa gole. Była ekipą na własnym boisku nie do pokonania. Potrafiła ograć broniącego tytułu Lecha 2:0 i półfinalistę Pucharu Europy Widzewa również 2:0.

W swoim najsilniejszym składzie miałaby na pewno zdecydowanie większe szanse w konfrontacji z Legią, dla której nie był to udany sezon. Zakończyli go dopiero na piątym miejscu, choć pod względem kadrowym zespół prezentował się imponująco.

Mistrzostwo koło nosa

Dla Pogoni sezon 1983/84 i tak okazał się historycznym wydarzeniem. Po raz pierwszy w dziejach klubu zajęła miejsce na podium, zakwalifikowała się do rozgrywek w Pucharze UEFA, jednak z całą pewnością przegrany mecz z Legią i kuriozalne okoliczności tej przegranej miały niewątpliwy wpływ na końcowy układ tabeli.

Tytuł mistrzowski obronił Lech z dorobkiem 42 punktów. Tyle samo punktów zgromadził Widzew. Oba zespoły wyprzedziły na mecie rozgrywek Pogoń o cztery punkty (za zwycięstwo przyznawano wówczas dwa punkty). Pogoń swój ostatni mecz rozgrywała w Poznaniu z Lechem i zremisowała go 1:1. Był to remis raczej szczęśliwy dla gospodarzy.

Gdyby Pogoń wcześniej wygrała z Legią, to przed ostatnią kolejką spotkań miałaby stratę do Lecha tylko dwóch punktów, a wygrana z Lechem zamiast remisu utorowałaby drużynie drogę na tron.

Widzew w ostatniej kolejce pokonał 1:0 Legię Warszawa. Gdyby jednak ten mecz miał decydować o mistrzowskiej koronie dla Pogoni, to z całą pewnością trener Jerzy Kopa i jego wcieleni do wojska byli piłkarze Pogoni: Janusz Turowski i Jarosław Biernat potraktowaliby mecz zdecydowanie poważniej.

To są tylko dywagacje. Faktem jest jednak, że Pogoń mocno ograniczyła szanse na mistrzowską koronę meczem, w którym z powodu ślubu nie mógł zagrać jeden z najlepszych piłkarzy w drużynie. ©℗ Wojciech Parada

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Krótko
2019-04-28 20:44:19
Pogoń nigdy nie została mistrzem Polski, bo dla nich zawsze handel punktami miał większe znaczenie niż sukces. Mdli mnie jak patrzę na ten klub. 71 lat zero sukcesów.
REKLAMA